Przede wszystkim Szczecin. Nie byliśmy tam półtora roku! Tym chętniej wybraliśmy się na koncert do tego miasta, choć od Warszawy jest zdecydowanie za daleko i jak słusznie postulował Eryk podczas koncertu, należy przybliżyć te dwa miasta do siebie!
Podróż trwała więc naprawdę długo i co tu dużo mówić - takie podróżowanie naprawdę męczy, zwłaszcza jeśli wieczorem chce się jeszcze zagrać koncert. Na szczęście nasz kierowca Tomek, jest naprawdę dobry w tym co robi więc w miarę bezboleśnie dotarliśmy na miejsce. Klub Alter Ego mocno się zmienił - jest tu nowa scena, rewelacyjne nagłośnienie (które starczyłoby na duuużo większą salę - naprawdę te ogromne głośniki i chyba z 5 paczek basowych, wyglądają jakby publiczność miałaby zostać zmieciona z powierzchni Ziemi).
Na te koncerty po raz pierwszy pojechaliśmy ze zmiennikiem - Kamil, właśnie w piątek grał swój dyplom (i go wygrał, na 5+, Gratulujemy!!!!) i nie mógł z nami wyruszyć. Poratował nas Kamil...inny Kamil, naprawdę świetny perkusista i super gość (Dzięki!!). Który zdołał nauczyć się repertuaru w zaledwie kilka dni i jeszcze rozpisać sobie wszystko na nuty (szacunek!!).
To był jeden z naszych najlepszych koncertów, grało się rewelacyjnie i atmosfera w klubie też była świetna. Wspaniale nagłośnił nas też Czarek, manager klubu - naprawdę rewelacja. Dzięki!
Zdziwiła nas nieco jedynie rozmowa po koncercie z ludźmi. Okazało się, co niestety sprawdziliśmy że w Szczecinie ostatnio wieczorami, nawet w weekend trudno o imprezę w klubie (byliśmy w samym centrum gdzie ok godz 1 zamykali wszystkie kluby!). Miejmy nadzieję że to jedynie przypadek. Pewne jest jedno - z radością tam wrócimy!
Następnego ranka wsiedliśmy w samochód i udaliśmy się do Poznania. Ale przed jazdą na terenie hostelu zobaczyliśmy dość osobliwy napis...
Poznań i Cafe Mięsna to naprawdę świetne miejsca. Pomimo spartańskich warunków każdy koncert tam to dość punkowa historia. Jednak ludzie którzy tam pracują tworzą sietny klimat, no i dzięki metodzie prób i błędów, udaje się z tego co jest na miejscu wyciągnąć maximum i zagrać tak żeby wszystko było słychać.
Koncert miał się zacząć góra o 22. Jednak na mieście dużo się działo tego wieczora i postanowiliśmy poczekać aż wpadnie więcej ludzi. No cóż - "It's A Long Way To The Top If You Wanna Rock'n'roll" jak śpiewało AC/DC no i trzeba zaciskać zęby i grać. Ale koniec końców występ się udał, a ludzie naprawdę wpadli w niezły bounce :-)
Swoją drogą, to ciekawe że zawsze zdjęcia z koncertów w Poznaniu są rozmazane...
I jeszcze jedna fotka, która pokazuje że przed każdym wyjazdem mamy niezły Tetris przy pakowaniu sprzętu...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz