Tak... O koncercie w Toruniu nie sposób napisać nic więcej poza tym, że się odbył :) Tym bardziej dziękujemy wszystkim, którzy przyszli i bawili się pod sceną. I tym, którzy znaleźli czas, żeby pogadać z nami po gigu. Szczególne podziękowania należą się w tym miejscu silnej ekipie bydgoskiej pod przewodnictwem Nataszy i Asi - szacunek! A ponieważ wątki kulinarne cieszą się na tym blogu sporym powodzeniem, należy obowiązkowo wspomnieć o wyśmienitym toruńskim kebabie, na którego udaliśmy się po koncercie. Oto on:
Fajny, nie? A jako że w okolicy nie było nic innego do jedzenia, bar w którym jedliśmy zyskał zaszczytne miano Ostatniego Kebastionu. Ta nazwa zainspirowała jednego z nas do nakręcenia krótkometrażowego filmu dokumentalnego. Stężenie głupich tekstów na minutę całkiem spore, więc raczej warto:
pzdr, Maciek
Wasza plyta byla widziana przez moja Przyjaciolke w londynskim HMV! :)
OdpowiedzUsuńpozdr!
p.
rany, co wyscie tam brali?!
OdpowiedzUsuń