Praca nad naszym mini-albumem nareszcie ukończona. Jesteśmy naprawdę bardzo zadowoleni z ostatecznego efektu. Dziękujemy wszystkim zaangażowanym w to przedsięwzięcie i polecamy je wszystkim odwiedzającym nasze strony. 6 remixów, 6 różnych składów/DJów. Do tego fajna okładka. No i oryginalna wersja Cash and Hearts, prosto z płyty. A wszystko za darmo, do pobrania na www.cashandhearts.pl. Kliknij -->TU<--
WWW.CASHANDHEARTS.PL
wtorek, 15 lutego 2011
środa, 26 stycznia 2011
klip do "Cash and Hearts"
po stu latach oczekiwań, różnych (cholernie różnych) historii, wreszcie mamy klip do "Cash and Hearts". I bardzo jesteśmy z niego zadowoleni. Zasługa w tym naszego zioma Alexa Pawlika, który całość złożył. Przekaz jest jasny. Mnóżmy się. Kochajmy. Takie tam.
środa, 8 grudnia 2010
Gdańsk/Katowice/Kraków
Nie ma lepszego momentu na wyjazd nad morze niż listopad. Szczególnie jeśli jedzie się na jeden wieczór, po to aby następnego dnia jechać do Katowic, a stamtąd zaraz do Krakowa.
Szczególnie ciekawi byliśmy Gdańska, bo tam nagraliśmy płytę, a koncert miał się odbyć w La Dolce Vita, w którym wielokrotnie bywaliśmy po sesjach nagraniowych. To jest mały klub, w którym właściwie nie robi się koncertów ale właściciele są na tyle ogarnięci, że wygospodarowali miejsce i postawili dla nas całkiem przyjemną scenę. Zmieścić się nie było łatwo ale jakoś się udało. A musieliśmy ścieśnić się maksymalnie bo gościnnie grali z nami Bunio (w "Kid You Not) i Jacek Frąś (w "Unknown Source" i "The New Black") z D4D. Dla nas rewelacja. Niedługo wrzucimy z tego jakieś wideo.
Dobra, ale przecież my tu nie piszemy o muzyce tylko o żarciu. Tak nam się spieszyło, że złamaliśmy naszą żelazną zasadę i nie zatrzymaliśmy się w żadnym zajeździe. Ale za to chętnie odwiedziliśmy gdańską jadłodajnię "KOS" znaną z prostych ale tanich i dużych porcji. A takiego jedzenia poszukujemy i właściwie tylko takie opisujemy. Zaskoczenia nie będzie. Zamówiłem oczywiście nieśmiertelnego schabowego i trafiłem środek tarczy. Ciekawą odmianą w KOS-ie jest to, że zamiast zwykłych kartofli podają podsmażane talarki - cholernie niezdrowe ale jakże dobre. Maciek popełnił (moim zdaniem) błąd i zamówił spaghetti, czyli coś czego w barach zamawiać nie należy. Miejsce wszystkim polecamy - jest tanio a po 21.00 wszystko za pół ceny. Raj.
Największym koszmarem wyjazdu była oczywiście trasa Gdańsk - Katowice. Blisko 10h, stłoczeni w naszym busie, po jakichś 3h snu. To jest hardkor. Ale radziliśmy sobie na różne sposoby.
Katowicki "Cogitatur" ze strony technicznej jest wręcz godny polecenia. Jednak management to jakaś pomyłka. Szczególnie w porównaniu ze świetnym team'em z Dolce czy krakowskiej Fabryki. Pani szefowa Cogitaturu prezentowała wszystko czego nie należy robić organizując koncerty. Promocja właściwie nie istniała (dobrym przykładem było to, że na miejscu wiedzieliśmy kilkaset nie rozwieszonych plakatów odbywającego się za parę dni koncertu Armii i Izraela - ciekawe gdzie były nasze). Oczywiście były problemy z płatnością. Ale przede wszystkim Pani Szefowej w ogóle nie było. Nasz menago się gotował. A taki fajny klub, szkoda. Grało się jednak świetnie. Tym bardziej, że wieczór dzieliliśmy z Gypsy Pill. Granie koncertów w dwie załogi to dwa razy więcej radochy ale czasem może to też skutkować problemami. Cyganie zamknęli się na backstage'u podczas naszego gigu i nie mogli z niego wyjść przez ponad godzinę. Mieli ze sobą coś do picia, nie przewidzieli jednak, że nie ma tam toalety. Chłopaki oglądali jednak kiedyś MacGyver'a i jakoś sobie poradzili...
Po koncertach udało nam się zaliczyć całkiem miły after w postaci urodzinowej imprezy zacnego cyklu M.o.M gdzie grała Star Eyes z Trouble & Bass. Później za didżejkę wskoczył None, który zagrał jeden z lepszych setów jakie ostatnio słyszałem. Biba wprawiła nas i Gypsy w dobry nastrój - poniżej efekt w postaci porannego grania na rozstrojonym pianinie w hostelu.
Następnego dnia zjedliśmy dość średni i drogi obiad w drodze do Krakowa w restauracji "Galeria Smaków". Polecam zupę cebulową, lasagne była raczej z zamrażarki. Największy minus to wyjątkowo długi czas oczekiwania. Raczej omijać.
Ostatni przystanek to Kraków. Klub Fabryka, nagrodzony przez Aktivist "Nocnym Markiem" w kategorii "Klub Roku", jest w tej chwili jedną z najlepszych przestrzeni imprezowych w Polsce. Nic tylko tam grać. Ja niestety całość popsułem sobie gubiąc w klubie dokumenty i pieniądze. Szukałem ich milion godzin, ostatecznie zrezygnowany musiałem zablokować kartę. Na szczęście 10 dni po koncercie, kiedy byłem akurat w drodze do urzędu w celu wyrobienia nowych papierów, zadzwonił do mnie menago Fabyki mówiąc, że wszystko się znalazło. Szoking.
sobota, 27 listopada 2010
Big BANG @ Eter
Zagraliśmy koncert w klubie Eter we Wrocławiu w ramach imprezy Bang!. W programie były: nowy klub, stuprocentowo przygotowany na potężną imprezę, kilka parkietów z różną muzyką, świetnie zorganizowana scena koncertowa i zajebisty line-up na głównym parkiecie!
Po naszym koncercie grali Gypsy Pill: genialne wizualizacje, super muza i dobry show na scenie - chłopaki dali radę na maksa. Główną gwiazdą wieczoru był Aquasky. Najlepszą recenzją jego setu niech będzie fakt, że od pierwszego do ostatniego kawałka wszyscy bawiliśmy się na środku parkietu. Rewelacyjne połączenie drum'n'bass, dupstep'u i różnych innych gatunków, których nazw nie kojarzę :)
Poza tym nasz perkusista Kamil miał tego dnia 25 urodziny więc ostro świętowaliśmy. Tak się złożyło, że najostrzej świętował Mati, co zostało uwiecznione na zdjęciach:
Najprzyjemniejszym elementem powrotu do Warszawy była nasza ulubiona knajpa w promieniu 1000 lat świetlnych, czyli Gospoda pod Młynem między Piotrkowem a Bełchatowem. Na zdjęciach możecie podziwiać gigantyczne porcje serwowane przez przemiłe kelnerki na ogromnych półmiskach. Polecamy Kotlet Chłopski i Zestaw Młynarza! Należy dodać, że swój debiut w Gospodzie mieli Kamil i Krzysiek (kierowca, pozdrawiamy)... Kamil nie wierząc naszym historiom zamówił dwa dania, co skończyło się oburzeniem typu "jak można tyle podawać, co ja mam z tym zrobić"! ;)
Po naszym koncercie grali Gypsy Pill: genialne wizualizacje, super muza i dobry show na scenie - chłopaki dali radę na maksa. Główną gwiazdą wieczoru był Aquasky. Najlepszą recenzją jego setu niech będzie fakt, że od pierwszego do ostatniego kawałka wszyscy bawiliśmy się na środku parkietu. Rewelacyjne połączenie drum'n'bass, dupstep'u i różnych innych gatunków, których nazw nie kojarzę :)
Poza tym nasz perkusista Kamil miał tego dnia 25 urodziny więc ostro świętowaliśmy. Tak się złożyło, że najostrzej świętował Mati, co zostało uwiecznione na zdjęciach:
Najprzyjemniejszym elementem powrotu do Warszawy była nasza ulubiona knajpa w promieniu 1000 lat świetlnych, czyli Gospoda pod Młynem między Piotrkowem a Bełchatowem. Na zdjęciach możecie podziwiać gigantyczne porcje serwowane przez przemiłe kelnerki na ogromnych półmiskach. Polecamy Kotlet Chłopski i Zestaw Młynarza! Należy dodać, że swój debiut w Gospodzie mieli Kamil i Krzysiek (kierowca, pozdrawiamy)... Kamil nie wierząc naszym historiom zamówił dwa dania, co skończyło się oburzeniem typu "jak można tyle podawać, co ja mam z tym zrobić"! ;)
poniedziałek, 8 listopada 2010
Płyta OoT na MySpace
zapraszamy wszystkich na nasz MySpace - CAŁA płyta do odsłuchania już teraz! :)
kliknij --> TUTAJ <--
kliknij --> TUTAJ <--
poniedziałek, 25 października 2010
"Cash and Hearts"
"Cash and Hearts" to nasz pierwszy singiel z "Lights so Bright", które wychodzi 09.11. Właźcie na nasz ..:MYSPACE:.. słuchajcie i dawajcie znać co sądzicie. Jesteśmy na serio cholernie tego ciekawi :)
A to powyżej to okładka naszej płyty. Piękny rysunek wykonałem osobiście, kaligrafią zajął się Maciej Sobczyński, którego może kojarzycie, bo gra na gitarze w naszym zespole. Jeśli ktoś jest ciekaw co ten rysunek przedstawia to polecam przyjrzeć się zdjęciu, które jest na samej górze tego bloga (i na MySpace zresztą też). Już? I nic? No dobra... Rysunek, jak i zdjęcie, przedstawiają rozświetloną rafinerię pod Gdańskiem. Jeżdżąc na "osławione" sesje koncepcyjne a potem na nagrania do gdańskiego studia DickieDreams mijaliśmy zawsze tę rafinerię i strasznie się nią podniecaliśmy. Wygląda trochę jak z Blade Runnera czy coś. W każdym razie zrobiła na nas wrażenie i dobrze nas nastrajała. Stąd nazwa płyty, stąd też sporo tekstów jakoś tam z tym klimatem powiązanych (nie, nie z rafinerią i przemysłem). Uznaliśmy, że na okładce nie chcemy foto tylko własny rysunek. Urządziliśmy więc zespołowy konkurs na rysunek, który miałem przyjemność wygrać jednym głosem.
/// Eryk
A to powyżej to okładka naszej płyty. Piękny rysunek wykonałem osobiście, kaligrafią zajął się Maciej Sobczyński, którego może kojarzycie, bo gra na gitarze w naszym zespole. Jeśli ktoś jest ciekaw co ten rysunek przedstawia to polecam przyjrzeć się zdjęciu, które jest na samej górze tego bloga (i na MySpace zresztą też). Już? I nic? No dobra... Rysunek, jak i zdjęcie, przedstawiają rozświetloną rafinerię pod Gdańskiem. Jeżdżąc na "osławione" sesje koncepcyjne a potem na nagrania do gdańskiego studia DickieDreams mijaliśmy zawsze tę rafinerię i strasznie się nią podniecaliśmy. Wygląda trochę jak z Blade Runnera czy coś. W każdym razie zrobiła na nas wrażenie i dobrze nas nastrajała. Stąd nazwa płyty, stąd też sporo tekstów jakoś tam z tym klimatem powiązanych (nie, nie z rafinerią i przemysłem). Uznaliśmy, że na okładce nie chcemy foto tylko własny rysunek. Urządziliśmy więc zespołowy konkurs na rysunek, który miałem przyjemność wygrać jednym głosem.
/// Eryk
Subskrybuj:
Posty (Atom)